Szybko odwrócił się i strzelił w miecz, by sparować uderzenie. Natomiast nie zdąrzył uniknąć drugiego ciosu. Po akcji wycofał sie znów urzywając shunpo na bezpieczną odległość. Znów naciągnął cięciwę.

Dyszał ciężko. Zaczął Cię okrążać, nie zmieniając jednak odległości między wami. Raczej jakby leciał nad powierzchnią. Z jego ręki wyleciał fioletowy dysk. Z zabójczą prędkościa leciał w twoja stronę. Sam przeciwnik także rzucił się na ciebie wymachując mieczem i znów mówiąc inkantacje.

Zrobiło się zamieszanie, bo żar ognia, zasłonił widok. Gdy smok poleciał dalej, a pył opadł, zobaczyłeś przeciwnika. Leżał on na ziemi, bez ręki, bez nogi i części brzucha, z rana na drugim ramieniu. Wszystko to pokrywała żółta pokrywa. Dyszał ciężko. Najwyraźniej nie mógł się już ruszyć.

Zobaczyłeś w oddali, w otchłani morza dużą energię i wybuch. Zobaczyłeś postać zmierzającą w stronę wybrzeża. Leciał do Ciebie Uiringu.
Wokół zajaśniało. Słońce wynurzyło się zza chmur.

Rozejrzał się po prostu po okolicy. - Reiatsu się trochę rozrzedziło. Najbardziej wyczuwalne na wschodzie. - Powiedział dość mądrym i zadziornym tonem, tak, jakby to było oczywiste. Podszedł do brzegu i zamoczył miecz. Woda zabarwiła się na czerwono od krwi. Schował starannie oręże i Popatrzył w stronę morza. Zamyślony Uiringu.