#1 2011-04-23 21:18:54

Neko

http://www.fotofotki.pl/pliki_img/e4bxryh4uydbbc5z7bpq.jpg

741515
Zarejestrowany: 2011-04-23
Posty: 6
Punktów :   
Imię i Nazwisko: Neko Shine
Rasa/Ranga: Shinigami
Broń: Kanashimi
Reiatsu: Smaczne.

Neko

Na wstępie chciałbym powiadomić że w historii nie opisałem charakteru zbyt dokładnie bo stworzyłem go po historii a nie chcę jej teraz przerabiać...mam nadzieję że zrobiłem wszystko dobrze :< oraz że kartę zwyczajnie w całości skopiowałem z Tales więc sobie poczytajcie i powiedzcie co ewentualnie zmienić.



Imię: Neko
Nazwisko: Shine
Rasa: Shinigami
Ranga: Taicho X dywizji.
Wzrost i Waga: 160 cm wzrostu i 50 kg wagi.


_______________


Ekwipunek: Yyyy...zan?
Zanpakutou: Kanashimi



_______________

Reiatsu: 351.000
Techniki:
-Kidou do #90
-Shi i Ban Kai
-Zanjutsu-Poziom Mistrzowski
-Hakuda-Poziom Zaawansowany
-Hohaou-Poziom Mistrzowski.

Biegłości :
Siła : 12
- Siła Uderzenia : 24
- Kondycja : 32

Wytrzymałość : 8
- Odporność na magię : 20
- Odporność na obrażenia fizyczne : 16

Zręczność : 14
- Szybkość : 40
- Uniki :  28

Inteligencja : 12
- Magia : 45
- Zdolność Dedukcji : 15




_______________

Wygląd: Wygląda na na jakieś 13-15at. Ma bladą cerę i łagodne rysy twarzy, która zdobią długie, chude i czarne włosy, choć nie są one na tyle długie żeby sięgały do ramion. Usta i nos ma raczej małe, natomiast oczy duże. Ich barwa i kształt są nietypowe-ma pionowe źrenice, jedno oko jest szkarłatne a drugie żółte. To, w połączeniu z resztą twarzy nadaje mu wygląd demona w ludzkiej postaci. Jego zęby są równe i białe-bardzo o siebie dba-a brwi niezbyt gęste. Ma nieco dziewczęcą figurę.

Charakter: Bynajmniej...dziwny. Zacznijmy od tego że Neko ma coś w rodzaju rozdwojenia osobowości, choć powinno się to nazwać "rozdwojeniem charakteru". Nawet nie rozdwojeniem, a roztrojeniem. W sumie to nie wiadomo co to jest i nie ma to znaczenia. Ważne jest to że raz zachowuje się tak, a raz tak. Zacznijmy od pierwszej "osobowości". Jego charakter odbija się na jego twarzy. Jego uczucia są chyba na strasznie niższym poziomie niż u innych istot, albo zwyczajnie w ogóle ich nie okazuje. Wygląda i zachowuje się jakby nic go nie obchodziło, całkowicie olewa rzeczywistość i świat dookoła niego. Cichy, nie lubi dużo mówić. Można powiedzieć że zamknięty w sobie. Czasem jednak zachowuję się zupełnie inaczej i tu właśnie przechodzimy do drugiej "osobowości" która jest totalnym przeciwieństwem tej pierwszej. Jest wtedy strasznie radosny, pełny życia, otwarty. Może być strasznie denerwujący. A ta trzecia część jego umysłu to totalny psychopata, który ma bzika na punkcie zabijania i tortur-nieważne kogo, nie ważne gdzie, po prostu zabija. Z innych ciekawych informacji(dotyczy wszystkich osobowości):jego orientacja seksualna jest nie określona.

Historia/ Biografia: Jego życie w świecie żywych nie było specjalnie długie-żył aż dwa dni. Po tym jak opuścił szpital w ramionach matki wylądował na śmietniku. Umarł z głodu, zimna a może jeszcze czegoś innego. Nie miało to znaczenia. Trafił więc do Soul Society, został przygarnięty przez dość bogatą rodzinę z 13 kręgu północnego rukongai. Przeżył tam pierwszy etap swojego życia, trwający ileś tam lat-nie miało znaczenia ile dokładnie. I był to pewnie najlepszy okres jego życia choć nie ma za bardzo o czym tam pisać. Trochę pracował, trochę trenował, dużo się bawił. Miał wszystko czego potrzebował a było tego nie dużo. I po tych 13 latach stała się jedna rzecz która nie trwała nawet minuty i która całkowicie odmieniła jego życia-ujrzał całe swoje krótkie życie na ziemi. Było to w środku nocy, kiedy siedząc przy oknie obserwował deszcz. Bez żadnego ostrzeżenia, znikąd pojawiły się obrazy. Widział to wszystko z góry, obserwował samego siebie. Obserwował jak kobieta która go urodziła, wyrzuciła go od tak i jak powoli, w zimną grudniową noc zamarzał na śmierć co jak jego życie nie trwało długo. I powrócił do swojego ciała, znów siedział przed oknem w swoim pokoju i gapił się w deszcz za oknem. Dalsze wydarzenia były jakby snem, nie wiedział-i nigdy się nie dowiedział-czemu to robi. A co takiego robił? Ubrał się, spakował kilka rzeczy i chwycił katanę należącą do jego przybranego ojca po czym opuścił dom rodzinny żeby już nigdy do niego powrócić. Wychodząc z domu porzucił swoją przeszłość, imię, charakter-wszystko co łączyło go z tym co było kiedyś. Zaczął nowe życie.

***
Neko siedział w lesie, skulony pod jakimś drzewem. Nie dbał o coś takiego jak upływ czasu, nie wiedział ile minęło odkąd zaczął nowe życie.  Włóczył się samotnie po najgorszych okręgach rukongai, kradł wodę potrzebną mu do życia, wciąż uczestniczył w walkach i nieustannie trenował. Nie wiedział po co to wszystko robi, nie widział dla siebie żadnej przyszłości. Nie miał żadnego celu. Traktował wszystko i wszystkich z chłodną obojętnością-obojętne mu było nawet to czy zginie. Nie miał żadnych przyjaciół, żył sam ze sobą, pogrążony w swych rozmyślaniach które dotyczyły wszystkiego i niczego. Pewnie w końcu by oszalał ale znów jedno zdarzenie odmieniło jego życie...

Niebo było zachmurzone. Leżał na ziemi, gdzieś w opustoszałej-a przeznaczonej do mieszkania-części wschodniego rukongai. Kilku mężczyzn odeszło właśnie, zostawiając go w okropnym stanie. Ledwo widział, nie mógł nawet wstać o własnych siłach. Ostatnim co zobaczył przed tym jak zemdlał była para nadchodzących nóg.

(Wiem że to dziwne że tak nagle przeskoczyłem z 3 osoby do pierwszej ale wcześniej tak było mi wygodniej, a teraz tak jest mi wygodniej.)

Gdy się obudziłem i uchyliłem powieki zobaczyłem nad sobą drewniany sufit. Po długiej chwili dotarło do mnie że byłem w małym, skromnym domku i leżałem na materacu. Usłyszałem skrzypnięcie i w moim polu widzenia pojawiła się dziewczyną, w podobnym wieku co ja. Miała pomarańczowe włosy, i tego samego koloru duże oczy. Poza tym wyglądała tak jak każda inna dziewczyna, była bardzo ładna.
-O, obudziłeś się? No w końcu ile można spać, a ty przespałeś tydzień...-Lekko mnie to zaskoczyło, a zazwyczaj spałem strasznie krótko. Tydzień...już chyba zaliczyłem rekord na całe życie.-Jestem Mimiko, to Shiori-wskazała palcem na chłopaka stojącego po drugiej stronie pokoju-na oko też był w moim wieku, miał krótkie czarne włosy, był wysoki i dobrze zbudowany-a ty jak się nazywasz? W między czasie usiadła koło mnie i zaczęła odwiązywać bandaże na moim prawym ramieniu. Odpowiedziałem dopiero po dłuższej chwili.
-Neko...Shine.

Dalszych wydarzeń nie trzeba chyba opisywać. Oczywiście zostałem razem z nimi-i znów nie wiedziałem dlaczego. Przez cały czas stroniłem od ludzi, uważałem że nikogo nie potrzebuję. A teraz, w jednej chwili się to zmieniło. Czułem że nie chcę już dłużej żyć samotnie, jako włóczęga. Zostałem więc z nimi, na co zresztą nalegali. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, moje życie zaczęło nabierać jakichś kolorów, nie byłem już obojętny na wszystko, zamknięty w sobie. Nie miałem marzeń-bo nie planowałem wcale swojej przyszłości. Jednak miałem cel, a raczej dwa-żyć, i chronić tamtą dwójkę. Chciałem żeby byli szczęśliwi, bo dzięki temu sam byłem szczęśliwy. Żeby mieć wodę, żywność i pieniądze nie kradłem już a pracowałem to tu to tam. Nie zaprzestał treningów, ale teraz wiedział po co trenuje. To był drugi szczęśliwszy okres jego życia-ale jak to mówią wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak też było w tej właśnie historii i był to raczej bolesny-może i straszny-koniec.

***
Była bezchmurna noc, księżyc w pełni świecił jasno. Wracałem do małego domku, znajdującego się w 58 dzielnicy wschodniego rukongai, oddalonego bardzo od terenów mieszkalnych. Wracałem z pracy-a pracowałem wtedy jako pomocnik w sklepie-drogą prowadzącą przez pola. Byłem już niemal na miejscu gdy usłyszałem krzyk rozlegający się z lasu po prawej stronie. Pobiegłem tam bez zastanowienia. Gdy wbiegłem między drzewa rozległ się kolejny krzyk oraz ryki dwóch hollow. Przyśpieszyłem jeszcze bardziej choć bałem się. Nie hollow. Miałem złe przeczucia, czułem że stało się coś strasznego. I moje odczucia niestety były bardzo trafne. Wbiegłem na małą polanę i zatrzymałem się gwałtownie. Na polanie leżały ciała martwych pustych ale nie zwracałem na nie uwagi. Pierwszym obrazem na którym się skupiłem było martwe, leżące n ziemi ciało Shiori`ego. Stałem sparaliżowany, nie czując kompletnie nic. Moją uwagę odwrócił cichy jęk, podniosłem wzrok. Ujrzałem średniego wieku Boga Śmierci, trzymającego kurczowo rękojeść katany na którą nabite było kolejne ludzkie ciało, należące do nikogo innego jak do Mimiko. Shinigami cofnął się, dziewczyna opadła na ziemię. Rzuciłem się w przód i upadłem na ziemię koło niej. Wciąż jeszcze żyła. Poruszając wargami bez głośnie wypowiedziała kilka słów po czym...umarła. Siedziałem tak i wtedy w pustce pojawiła się jedna myśl. Dotarło do mnie że osoby które były dla mnie wszystkim-umarły. Nie, nie umarły. Zostały zabite. A ich zabójca stał przede mną. I ogarnęła mnie zaślepiająca nienawiść. Zerwałem się z ziemi i rzuciłem na człowieka w czarnym stroju. Przez nienawiść byłem silniejsi niż zwykle ale nie miało to znaczenia-zwykła dusza nie miała żadnych szans z shinigami. Nie zauważyłem nawet kiedy wytrącił mi broń z reki i głowicą swojej katany uderzył mocno w brzuch. Upadłem na ziemię, cała moja siła i wściekłość zniknęła. Mogłem tylko leżeć i patrzeć na martwe ciała moich przyjaciół.

***
Od tamtego zdarzenia minęło już kilkanaście miesięcy, a może i więcej. Znów włóczyłem się samotnie po najgorszych regionach rukongai, jednak teraz z innym celem. Krótko po tym zdarzeniu postanowiłem zostać shinigami-zapewne było to dziwne. Dlaczego ktoś, kogo przyjaciół zabił Bóg Śmierci miałby się stać shinigami? Nie, nie myślałem wcale o zemście. Miałem inny powód, nowy cel w życiu-chronić niewinne dusze, zarówno przed hollowami jak i przed shinigami oraz przed innymi duszami. I dlatego właśnie znów zacząłem się włączyć, dzień w dzień trenując i walcząc z kolejnymi przeciwnikami. Wszystko to po to żeby zdobyć moc. Podczas jednego z takich pojedynków doszło do pewnego incydentu. Kiedy silnym ciosem w bok głowy powaliłem mojego przeciwnika na ziemię, jego niezbyt tym zadowoleni towarzysze uznali że zawalczą pięciu na jednego, czyli mnie. Wtedy właśnie znów dotknęło mnie dziwne uczucie, z którym zetknąłem się już kilka krotnie. Nie miałem pojęcia co to, czułem jednak instynktownie że dzięki temu zyskam moc której pragnąłem. Zanurzyłem się więc w tym uczuciu i moje ciało wypełniła energia duchowa. Było to niesamowite uczucie. Nie minęła nawet minuta i cała piątka napastników leżała na ziemi. Wtedy pojawiła się kobieta w czarnym kimonie. Shinigami...

***
...dzięki której spełniło się moje "marzenie". Wytłumaczyła mi ona czym była a moc, i stwierdziła że posiadam wszystko co trzeba by stać się adeptem. Poleciła mnie w Akademii i po sprawdzeniu moich umiejętności oraz wykonaniu małego testu na psychikę zostałem od razu przyjęty do klasy specjalnej.

***
Nie byłem uczniem ani specjalnie dobrym, ani złym. Miałem średnie oceny, zapewne dlatego że tak też się starałem. Nigdzie mi się śpieszyło, nie planowałem więc zostać geniuszem który w rok ukończy akademię. Uczyłem i szkoliłem się na tyle żeby wykładowcy się mnie nie czepiali. Prócz uczęszczania do akademii pracowałem, bo nie miałem zamiaru mieszkać ani na ulicy ani w akademiku. Zarówno ten jak i dalszy etap mojego życia nie jest ani lepszy ani gorszy. Wróciła moja stara obojętność, choć nie w takim stopniu jak kiedyś. Nie byłem taki milcząc, stroniący od ludzi, ale nie miałem nikogo kogo mógłbym nazwać przyjacielem, nie wyrywałem się też za bardzo. To, oraz moje białe włosy wyróżniały mnie trochę, po za tym byłem najzwyklejszym przeciętniakiem i odpowiadało mi to. Spędziłem w akademii kilkanaście lat, dopiero pod koniec spędzonego tam czasu-kiedy miałem już dom na stałe, oraz nieco oszczędności-zabrałem się ostro za naukę i ukończyłem akademię z bardzo dobrymi wynikami.

(Teraz dam kilka wydarzeń które odbyły się w ciągu mej obecności w akademii)

Jako iż była ładna pogoda opuściliśmy duszne sale akademii i lekcje medytacji odbyliśmy na dworze, w parku. Sensei od razu kazał wszystkim znaleźć sobie miejsce i po prostu medytować. Wszyscy bardzo dobrze znali już teorie powiązane z medytacją, nie była to też pierwsza praktyczna lekcja, choć na pewno mogło być ich więcej. To był kłopot akademii, i chyba powód dla którego ukończenie jej trwało kilka-kilkanaście lat-teorii było 10 razy więcej niż praktyki. Usiadłem jak najdalej od innych, pod jakimś drzewem. Siedziałem po turecku, wyprostowany. Plecy i głowa były oparte o drzewo, dłonie leżały na kolanach tym dziwnym sposobem-wierzchem do góry, kciuk połączony z środkowym palcem. Zacząłem się rozluźniać-robiąc wdech spinałem mięśnie, a robiąc wydech rozluźniałem je. Zacząłem od stóp, i z każdym wdechem przechodziłem wyżej aż do karku po czym system się powtórzył-od karku do sto, znów od stóp do karku i tak w kółko. Gdy ciało miałem już dostatecznie rozluźnione, siedziałem tak jak wcześniej oddychając głęboko w specjalny sposób. Zacząłem liczyć w myślach od tysiąca w tył. Początkowo szło słabo, żeby nie przerywać techniki oddechowej ani się nie pomylić robiłem to bardzo powoli. Powoli się przyzwyczajałem, oddychanie w ten sposób robiłem już automatycznie. Cały mój umysł skupiał się tylko i wyłącznie na liczeniu. Szło mi co raz lepiej, aż doszedłem do jedynki. W tym momencie otworzyłem oczy i zamrugałem szybko. Wstałem szybko, nieco oszołomiony,  rozglądając się dookoła. Nie byłem w parku a w jakimś mieście z nieznanymi mi budowlami. Były tu tylko trzy kolory-czarny, biały i szkarłatny. Stałem na szczycie strasznie wysokiego budynku, wykonanego z niesamowicie mocnego szkła. Co dziwne, był on tak wąski że na dachu na którym byłem zmieściło by się maksymalnie pięć osób. Kilkanaście metrów dalej stał identyczny budynek, a na nim stała postać, której twarz ukryta była w cieniu. Gapiłem się na nią długą chwilę aż ta uniosła dłoń.
-Nie jesteś jeszcze gotowy...-Pstryknęła palcami i budynek pękł a ja zacząłem lecieć ku ziemi. Gdy uderzyłem o ziemię krzyknąłem i otworzyłem oczy. Znów byłem w parku.

***
Jedna z lekcji poświęconych kidou. Nie siedzieliśmy w sali od wykładania, a na placu na którym ustawione były tarcze na których trenowano drogę zniszczenia. Wszyscy byli zaskoczeni, podnieceni i pełni nadziei że w końcu zaczną coś robić. Ostatnimi czasy dużo tych lekcji przepadało, a jak już były to i tak teoretyczne-jak użyć danego kidou, dokładny opis przebiegu i działania danego kidou, analiza inkantacji, poziom trudności, porównanie z innymi kidou oraz wiele innych nie mających żadnej wartości teorii-więc większość dostała dziwnych napadów wywołanych szczęściem gdy zamiast starego grubego profesora przyszła młoda kobieta i oznajmiła że dziś ona poprowadzi z nimi lekcje i że będzie ona praktyczna. Najpierw zadała nam kilka pytań po czym przeszliśmy do trenowania drugiego kręgu demonicznej magi. Każdy dostał łańcuch i podzieliliśmy się na trzy grupy które próbowały po kolei-pierw trenowaliśmy rzucanie łańcuchami tak by owijały się w okół tarcz. Ci którzy już to opanowali zaczęli trenować Tsuzuri Raiden, a ci którym udawało się je opanować najszybciej przechodzili do dalszych kidou-w końcu jedni są bardziej uzdolnieni a drudzy mniej. Ja miałem duże kłopoty z rzucaniem łańcuchem i pierwszym hadou które ćwiczyliśmy, byłem w najgorszej grupie. Natomiast następne cztery-hadou 12,13, 18 i 19 opanowałem bardzo szybko, używając wciąż tego samego sposobu-wyobrażałem sobie czarny krąg na mojej dłoni-razem z samą dłonią- i po chwili skupiania energia sama zaczęła się gromadzić. Gdy uzbierałem jej dość brałem lekki zamach i wyciągając rękę przed siebie wyobrażałem sobie strumień mocy, kiedy uwalniałem energię robiłem to tak jakbym czymś rzucał i skupiałem się na typie tego co chciałem konkretnie osiągnąć-ogień, dźwięk lub światło. Straciłem dużo rei ale tak jak reszta klasy byłem szczęśliwy i usatysfakcjonowany.

***
Mijały kolejne lata nauki, trochę się zmieniło odkąd zacząłem uczęszczać do akademii. Mój charakter jak i wygląd same w sobie się nie zmieniły za to poziom tak. Ukończyłem już jeden z celi-po tych kilku latach dorywczej pracy uzbierałem pieniądze na mały domek, miałem też troszkę oszczędności żeby nie umrzeć z braku wody i nie szaleć przez to że nie mam jedzenia. Zabrałem się pełną parą za naukę i było widać tego efekty. Po paru miesiącach zostałem przydzielony aby pokierować grupą uczniów która miała udać się na specjalny teren w Świecie Żywych i polować tam na sztuczne hollowy. Sam brałem już udział w dwóch takich wypadach, oraz dwóch polegających na polowaniu na prawdziwe hollow wraz z shinigami z Gotei 13.

Zebraliśmy się przy bramach Senkai. Nim wyruszyliśmy wytłumaczyłem świeżakom, zasady których musieli przestrzegać oraz cel naszej wyprawy. Pominąłem fakt że hollowy były sztuczne-coś takiego sprawiłoby że przestaliby się bać i byli niezwykle pewni siebie co kończyło się zgubą. A nie chciałem tam żadnych śmierci. W końcu przeszliśmy do ŚŻ. Starsi uczniowie porozstawiali się po całej strefie, młodsi dobrali w trójki i zaczęli polowanie. Ja krążyłem po całej strefie pilnując wszystkiego. Czasem pomagałem niedającym sobie rady grupom, albo pouczałem kogoś. Ogólnie wszystko przebiegło spokojnie, wszystkie sztuczne hollow zostały zabite i uczniowie zebrali się. Mieliśmy już otwierać Bramę Senkai gdy wyczułem kilka reiatsu prawdziwych pustych. Nie mogłem tego zostawić od tak, po za tym zmierzały one prosto tutaj. Wydałem więc kilka rozkazów żeby kontynuować otwieranie bramy i przejście do SS a samemu pobiegłem w prost w stronę z której nadchodzili puści. Spotkałem się z nimi kawałek od miejsca zbiórki. Hollowy zaprzestały dalszej wędrówki, bo i po co skoro najsmaczniejszy kąsek-w końcu byłem tam najsilniejszy-sam do nich przyszedłem. Wyciągnąłem katanę i wakizashi. I zaczęło się. Hollowy nie były jakieś specjalnie silne ale wciąż byłem tylko adeptem a ich była piątka. Dobre że  były takie głupie i nie działały zespołowo. Skakałem na wszystkie strony, biegałem w kółko raz po raz używając shunpo i unikałem ich ciosów. Nagle używając shunpo przebyłem kilkanaście metrów, wyskoczyłem w górę, odbiłem się od ściany i wylądowałem na hollowie który przypominał jakiegoś owada. Katanę przebiłem mu gardło po czym uskoczyłem przed kolejnym atakiem. Zacząłem się męczyć ale wiedziałem że nie mogę przegrać. Nie mogę. Ta myśl dodawała mi sił. Wykorzystują słabe strony pustych takie jak mała szybkość, nie możliwość szybki obrotów czy brak nóg-a był jeden taki-zabiłem kolejne trzy. I w końcu oberwałem dość poważnie. Odleciałem w tył i i rąbnąłem w ścianę. Upadłem na ziemię, nie mając siły się podnieść. I wtedy błysnęło światło, obydwa hollowy zginęły pod wpływem jednego kidou rzuconego przez porucznika 6 oddziału który przybył tu po tym jak reszta uczniów wróciła i zameldowała nagłe odłączenie się mojej osoby.

***
Kilka tygodni po tym zdarzeniu zostałem wezwany do gabinetu osoby piastującej w akademii stanowisko czegoś na rodzaj dyrektora. W pokoju tejże osoby był również porucznik 6 oddziału. Powodem mojego wezwania była propozycja natychmiastowego dołączenia do 6 dywizji zaraz po ukończeniu przeze mnie akademii, a testy które miały o tym świadczyć odbywały się na dwa tygodnie.

Wiedza o wszystkim dotyczących shnigami, hollow i takie te sprawy, wiedza o shinigami, praktyczna znajomość kidou, umiejętność walki zarówno bronią jak i bez niej, stan psychiczny-na takie kategorie dzieliły się testy końcowe, i każdy z nich został przeze mnie pozytywnie zakończony. Nie długo potem dostałem czarne kimono i zostałem wpisany jako nowy członek 6 dywizji.

Ostatnio edytowany przez Neko (2011-04-23 22:01:07)


http://img32.imageshack.us/img32/8284/iwillfuckingkillyoubyla.png
Kto myśli ten ma wrogów, a kto nie myśli jest niewolnikiem.
Miłość jest niepotrzebną męką której trzeba się jak najszybciej pozbyć.

Offline

 

#2 2011-04-23 21:38:29

Kinzoku

http://www.fotofotki.pl/pliki_img/vf3e1kb7h1qzdqqmuvk.jpg

33623116
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 59
Punktów :   
Imię i Nazwisko: Kinzoku Sabi
Rasa/Ranga: Shinigami/Taicho IX dywizja
Broń: Seijaku
Reiatsu: 351.000

Re: Neko

Więc tak wszystko dobrze Kapitana masz
-351.000 reiatsu
-Kidou do #90
-Shi i Ban Kai
-Presja reiatsu(III poziom)
-Posiadasz wszystkie umiejętności to jest trzy (HoHo,Zanjutsu,Hakuda) dwie z nich masz na poziomie mistrza a jedną na poziomie zaawansowanym. Sam wybierz ,które na mistrzu.
Masz 46 punktów specjalizacji do rozdania
1punkt specjalizacji równa się 6 punktom pod specjalizacji.
To wszystko

Offline

 

Wymiana

www.legendsofshinobi.c0.pl

NinjaSShinobi

Oficjalny Button

Toplisty

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
http://submitwebsite.online materace janpol materace hilding Sälens HÜgfjällshotell är fjällhotellet fÜr en ri