#1 2011-04-23 21:32:38

Neko

http://www.fotofotki.pl/pliki_img/e4bxryh4uydbbc5z7bpq.jpg

741515
Zarejestrowany: 2011-04-23
Posty: 6
Punktów :   
Imię i Nazwisko: Neko Shine
Rasa/Ranga: Shinigami
Broń: Kanashimi
Reiatsu: Smaczne.

Fan Arty by Neko.

No jak przenosimy to przenosimy.

Tu będę zamieszczał wszystkie moje fan arty.

A o to i pierwsza część mojego pierwszego fanarta. UWAGA! JESZCZE NIE SKOŃCZONE!

                                     Misja w świecie żywych...

Neko siedział na wysokim-dość wysokim żeby nogi nie dotykały ziemi-krześle w biurze kapitana X dywizji. Ręce leżały na biurku a na nich spoczywała głowa. Chłopak wpatrywał się ze znudzeniem przez stos widniejący przed nim stos papierów czekających na sprawdzenie. On jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. Chciał się gdzieś wyrwać,  zabawić się czy coś. Byle tylko tutaj nie siedzieć. W barakach dziesiątej dywizji było niezwykle cicho, bo ci shinigami którzy nie mieli jakichś zadań przeprowadzali aktualnie ćwiczenia, który miał na celu poprawienie ich współpracy w walce. Tak że w całych barakach było ledwie kilka osób. Myślał właśnie nad złożeniem wizyty w jakimś innym oddziale gdy rozległo się pukanie i do jego biura wlazł jakiś bóg śmierci. Nawijając coś typu "dzień dobry, przepraszam, przyniosłem blabla, przepraszam, do widzenia" położył przed ni kolejną kartkę do kolekcji i uciekł, Neko przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem. porwał kartkę prostując się jednocześnie, zaczął szybko czytać treść kartki. Na jego ustach pojawił się uśmiech, znudzenie od razu ustąpiło radosnej euforii. Z wiadomości, w skrócie, wynikało iż w świecie żywych pojawiało się notorycznie kilka Menosów. Tamtejszy shinigami nie był w stanie więc trzeba było wysłać wsparcie które rozniesie Gilliany i przeprowadzi badanie, żeby dowiedzieć się co je tam tak przyciągało. A dlaczego się tak ucieszył? Bo wpadł na genialny pomysł że on tam pójdzie. Bo i czemu by nie? Pójdzie, raz dwa rozwali Menosy troszkę połazi, a potem pójdzie bawić a XII dywizji która się tym zajmowała powie że nic nie znalazł. Zajmie mu to najwyżej trzy dni, przez ten czas oddział nie umrze z braku kapitana. A on kochał świat żywych-był niezwykle fascynujący. Podobały mu się te niesamowite budowle, ale jeszcze bardziej ich zawartość, choćby telewizory. Na ulicach też były wspaniałe maszyny, zwane, o ile dobrze pamiętał, samochodami. Zsunął się z krzesła, chwycił leżący na biurku pędzel i atrament, na czystej stronie kartki nabazgrał krótką wiadomość.

Udałem się do świata żywych na ważną misję, nie wiem kiedy wrócę. Do tego czasu rządzi fuku i trzeci oficer.

                                                                                                             Shine Neko.



Wiedział ze najpóźniej dziś wieczorem ktoś przeczyta tę wiadomość. Była to tylko informacja o tym że nie wyparował. Zaczął chodzić po biurze, od ściany do ściany myśląc. Trzeba było załatwić gigai, i ubrania. A to można było dostać w barakach XII dywizji. Trzeba więc było iść do kapitana-naukowca i robić słodkie oczka. No, z pustymi rękoma iść nie można. Podszedł do biurka, pogrzebał chwilę w jednej z szuflad po czym wstał i wyszedł, z pudełkiem czekoladek w dłoni. To miało zmiękczyć kapitana. Z baraków X oddziału do XII dywizji nie było zbyt daleko, używając shunpo już po chwili stał przed wielką bramą. Zapukał w nie stopą, nieco znudzony czekając aż otworzą. Mógłby przeskoczyć nad nią, ale zaraz by alarm podnieśli, panikowali że ktoś ich atakuje i takie tam. Wyczekał więc spokojnie, a gdy ledwo uchylili drzwi wcisnął się do środka. Bez słowa wyjaśnienia, odprowadzony spojrzeniami zdziwionych bogów śmierci udał się na poszukiwania kapitana.Znalazłem jednak tylko oficera, który stwierdził iż kapitana nie ma.
-Oj, to źle. Więc muszę prośbę skierować do Ciebie. Mógłbym dostać gigai i ubrania, na misję w świecie żywych?-Wcisnął mu pudło do rąk, patrząc wyczekująco prosto w oczy oficera, który pierw próbował coś wybąkać że nie może ale pod wpływem jego nie znoszącego sprzeciwu spojrzenia wymiękł. Poprowadził go do jakiegoś magazynu gdzie wręczył chłopcu gigai i paczkę ubrań. Jak najszybciej, ale w granicach normalnego zachowania, opuścił baraki żeby czasem nie napotkać się na kapitana XII dywizji. Miał już wszystko czego potrzebował, więc ruszył wprost do Bram Senkai. Nie był pewny czy przejdzie, no ale w końcu był kapitanem, więc może go przepuszczą. Na szczęście ta biała szmata zwana haori zagwarantowała mu przepuszczenie przez strażników i po chwili był już w ciemnym tunelu. Trzeba się było śpieszyć, bo ten-ten co pilnował tego wymiaru był "wyłączony" tylko na kilka minut. Chłopak biegiem rzucił się w przód, patrząc pod nogi żeby nie potknąć się o jakiś kamień. Nie martwił się Czyścicielem-nagle przypomniał sobie jego nazwę-w sensie takim że mógł zginąć. Słyszał gdzieś kiedyś że kapitan może go zniszczyć. Po prostu zabijanie tego byłoby denerwujące i pewnie potem by go Soutaicho ochrzanił za niszczenie ważnych mień shinigami. Potwór na szczęście się nie pojawił, droga była czysta. W końcu zobaczył światełko które stopniowo zabijało ciemność aż widział już tylko błysk jakby dostał fleshem. I nagle ujrzał jasnobłękitne niebo. Zapomniał o najważniejszej rzeczy-skoku. Tunel się skończył a on dalej chciał biec...
-ŁŁŁAAAA!-I zarył w ziemie czemu towarzyszyło łupnięcie. Gigai ocalało bo jakoś dziwnie zaczepiło mu się o ubranie. Na szczęście w pobliżu nie było żadnych ludzi więc nikt nie zainteresował się tym że nagle w asfalcie pojawiła się dziura. Leżał długą chwilę na ziemi nim w końcu wstał. Ściągnął z siebie ciało i obrócił tyłem do siebie. Skupił się, jednocześnie rozluźniając po czym wniknął do wynalazku. Po czul się trochę dziwnie, jakby ktoś wcisnął go do pudła. Poruszał się trochę żeby przyzwyczaić po czym zerknął na swoje krocze.
-Jakby nie mogli robić od razu ubranych...-Otworzył paczkę i wyciągnął z niego ubranie. Był to szkolny mundurek, typowo japoński-oczywiście męski. Naciągnął je na siebie byle jak, butów nie zawiązał tylko wypchnął sznurówki do butów. Jak zwykle wyglądał strasznie. Nigdy nie odczuł potrzeby szkolenia się w ubieraniu, dlatego zawsze wszystko leżało na nim byle jak. Nagle zauważył że jednak nie jest sam. W jego stronę szły dwie postacie, ubrane w mundury. Rozpoznał ich od razu, zapewne po napisie jaki widniał na ich wdziankach-policja. Miał już kiedyś z nimi pewne doświadczenie. I nauczył się wtedy, że dla innych ludzi jest tylko zwykłym dzieciakiem. I że panują tu śmieszne prawa. Jedno z nich pewnie zabraniało ubierania się na ulicy. Nie miał czasu ani chęci na użeranie się z ludźmi więc zaczął uciekać. Nie mógł używać żadnych nadludzkich umiejętności a gigai strasznie go ograniczało, bieganie przypominało toczenie się w kartonie ale i tak był od nich szybszy. I choć tamci gonili go z zapałem, bo tym jak przeskoczył kilkanaście płotów zyskując przewagę kilkudziesięciu metrów darowali sobie. Wbiegł w jakaś boczną uliczkę, wyhamował i odsapnął. Po chwili znów wyszedł na ulicę, wmieszał się w tłum. Było wczesne popołudnie więc miał cały dzień przed sobą.
-Pierw praca, potem zabawa...-Mruknął do siebie, rozglądając się. Starał się skupić na swoim zadaniu, bo samochody cały czas go rozpraszały. Łaził po całym mieście, rozglądając się uważnie i starając coś wyczuć. Nic nie poczuł, a miasto wyglądało zwyczajnie. Po prostu zwykłe miasto. Czyli hollowy albo przychodziły podziwiać, albo coś czego nie mógł dojrzeć je tu przyciągało. Oczywiście XII dywizja uzna za prawidłowe to drugie stwierdzenie. I sama sobie przeprowadzi badania-on już wykonał tę część pracy. Teraz zostało czekać na Gilliany i jak przyjdą to je pozabijać. Musiał więc znaleźć jakieś miejsce do obserwacji. Albo i nie, bo po co? po co miał jak głupek siedzieć w jednym miejscu? Lepiej pochodzić sobie po mieście, pooglądać samochody, sklepy i takie tam. Jak menosy przyjdą to i tak je zobaczy/usłyszy/wyczuje. Uśmiechnął się zadowolony-jakiż on skubany, takie sprytne plany wymyśla. Udało mu się połączyć pracę z rozrywką.-i ruszył przed siebie, bez żadnego konkretnego miejsca w którym by się zatrzymał. Zwiedzał całe miasto, rozmyślając nad wieloma sprawami. Nagle zatrzymał się i zaczął przeszukiwać kieszenie, jednak nic w nich nie znalazł. Ruszył dalej, już mniej zadowolony. Życie było takie kłopotliwe. Wszędzie tylko problemy. Nie miał żadnych pieniędzy, gdzie spać a bez zastępczej duszy albo tej fajnej rękawiczki z płonącą czachą trudno będzie wyleźć z gigai. Po chwili jednak wzruszył ramionami i olał wszystkie te problemy.Jak zgłodnieje to poszuka jedzenia. Jak będzie mu się chciało spać to poszuka noclegu, a jak przyjdą Gilliany...no, jakoś wyjdzie z tego "pudła". A teraz mógł się odprężyć, skupić na podziwianiu budowli, samochodów i automatów z najróżniejszymi rzeczami, w tym brudną bielizną. Czasem właził do sklepów, zaczepiał ludzi prosząc o wyjaśnienie jak coś się się nazywa albo/i do czego służy. Niemal wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem albo jak na idiotę ale odpowiadali. Tak minął mu czas do wieczora. Zrobiło się ciemno i pusto bo ludzie pochowali się w domach. Był akurat na obrzeżach miasta gdy nagle usłyszał coś przypominającego-według niego-dźwięk dartego materiału. Odwrócił się unosząc twarz ku ciemnemu niebu na którym pojawiła się ogromna dziura ziejąca czarną pustką. Przez chwilę w gargancie panował spokój a potem pojawiły się ślepia, za nimi białe maski Menosów i na koniec całe ich ciała. Gilliany powoli wypełzywały do świata żywych.
-No wreszcie...-Mruknął po czym zamknął oczy jednocześnie wziął głęboki wdech i rozluźnił się. Naparł na przód gigai, zaczął powoli przez nie przenikać. Przypominało mu to przechodzenie przez wodospad tylko że zamiast wody miał karton. Nie wiedział czy minęło kilka minut czy kilka sekund, bo odpłynął, ale w końcu sztuczne ciało opadło na ziemię. Przez ten czas Gilliany zdążyły wyleźć-gdy ponownie spojrzał na gargantę wychodził ostatni Menos. Wywalił ciało do jakiejś bocznej uliczki żeby nie zniszczyło się podczas walki. Hollowy zaczęły się rozchodzić, a ganianie za nimi byłoby zbyt upierdliwe i czasochłonne. I pół miasta by zniszczyli. Postanowił więc je do siebie zwabić.  Wyciągnął katanę przewieszoną przez plecy i wakizashi przypięte do lewego boku.
-Haisen Kanashimi!-Ostrze katany zwęziło się i zabłysnęło głębokim szkarłatem a wakizashi przeszło kompletną transformację w coś podobnego do rewolweru. Jednocześnie uwolnił duże pokłady reiatsu co od razu dało oczekiwany przez niego efekt-zwróciło na niego uwagę wszystkich Menosów. Zaczęły leźć wprost na młodego kapitana. Nie miał czasu ani chęci ich liczyć ale na oko było ich powyżej 10 i poniżej 20. Przez myśl przemknęło mu użycie bankai ale od razu odrzucił ten pomysł. Uznał że poradzi sobie spokojnie, nie było potrzeby używać całych swoich sił. To tylko by przyciągnęło więcej hollow. Ruszył biegim przed siebie. W ten sposób odciągnął Gilliany od miasta, w las nie daleko niego. Zatrzymał przy kilku opuszczonych budowlach. Uskoczył przed jednym Cero, drugie zablokował wystrzelonym z pistoletu Waito. Zaczął biegać dookoła, raz po raz używając shunpo. Podczas walki cały czas myślał i postanowił użyć swojej starej techniki. Wskoczył w górę, odbił się od jednego budynku, od drugiego i w ten sposób rozpędził się oraz znalazł na szczycie najwyższej budowli w okolicy. Przy odbijaniu od niej zniszczył kilka cegieł. Poleciał jak z procy wprost na jednego Menosa. Odbijając się od niego i jego kolegi stojącego obok dotarł na ramię jednego z nich. Przyłożył mu rewolwer do szyi, wypuścił biały strumień mocy które przeszył jego szyję. Nie czekając skoczył na drugiego i powtórzył akcję po czym skoczył na trzeciego. Tego nie zabił od razu, a skakał po nim, unikając jego rąk i starając się nie spaść. Po dłuższej chwili spojrzał na otaczające ich Gilliany. Nic nie robiły, tylko patrzały. Mocno go to zdziwiło, bo jego plan opierał się na tym że hollowy zaczął miotać na ślepo Cero i pozabijają się jeden po drugim. Czyli plan nie wypalił, a on miał jeszcze tylko jeden pocisk specjalny. W przypadku tylu groźnych przeciwników nie mógł się zatrzymywać żeby załadować. A zwykłe by im nic nie zrobiły. Musiał je pokonać szybko nim się zmęczy-a męczył się z zaskakującą prędkością, bo był raczej słabowity i czasem był anemiczny-z użyciem samego miecza. Zabił ostatnim pociskiem tego na którym stał. Skacząc z niego na jakiegoś innego Gilliana schował rewolwer pod kimono a miecz chwycił w obydwie ręce. Jednocześnie sięgnął w głąb siebie i mimo temu co myślał wcześniej, wyzwolił całe swoje reiatsu. Jak przyjdą ze dwa czy trzy nowe hollowy to przecież nic się nie stanie. A w ogóle to nie powinny przyjść, a bać się. Doleciał do Menosa. Wbił mu katanę  w czoło i siłą ciężkości zjechał w dół, rozcinając mu maskę. Gdy spadał na ziemię, wpadł mu do głowy pewien pomysł. Gdy tylko dotknął ziemi zaczął używać shunpo a potem cykady. Doszedł do maksymalnej liczby klonów jakie mógł stworzyć-cztery. Klony nie mogły walczyć, ale nie musiały. Ich celem było odwrócenie uwagi-kiedy Gilliany dziko próbowały je zdeptać i miotały Cero, on wyskakiwał znikąd i ścinał je z zaskoczenia. Nie emitował już dużych pokładów energii, raczej się wyciszył. Podróbki jednak nie wystarczyły, i zostały wszystkie zniszczone nim zabił wszystkie Menosy. Zostały jeszcze cztery. Postanowiłem że jednak użyję pistoletu. Unikając skokiem jednego Cero, schował miecz a wyciągnął pistolet. Szkarłatne sznurki owinęły mu się w okół nadgarstka prawej ręki i zaczęły zżerać jego reiatsu. Tym czasem lewą wyciągnął przed siebie. Skupiał się kilka sekund po czym...
-Bakudou no rokujuuni - hyapporankan!-Niemalże krzyknął, w jego dłoni pojawił się cienki słupek z reiatsu. Cisnął w nim w jednego z Gillianów. W Locie słupek sklonował się na jakieś 30słupków które zmiażdżyły mu maskę. Kolejny próbował go zdeptać, ale wskoczył mu na stopę, a potem na ramię i przeszył łeb jednym pociskiem. Pozostała dwójka straciła chęć do walki i wróciła do Garganty która zamknęła się za nimi. Neko uśmiechnął się lekko.
-Teraz mogę...-Nagle stracił sile, upadł na kolana. Zakręciło mu się mocno w głowie, padł całym ciałem na ziemię i ogarnęła go ciemność...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ! CDN...


http://img32.imageshack.us/img32/8284/iwillfuckingkillyoubyla.png
Kto myśli ten ma wrogów, a kto nie myśli jest niewolnikiem.
Miłość jest niepotrzebną męką której trzeba się jak najszybciej pozbyć.

Offline

 

Wymiana

www.legendsofshinobi.c0.pl

NinjaSShinobi

Oficjalny Button

Toplisty

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Prodej betonovĂ˝ch septikĹŻ VelkĂŠ Pavlovice www.ehotelsreviews.com wynajem autobusów Piła cs xtreme prace ziemne Złotów